Życie szpitalne toczy się swoim rytmem. To takie małe ,,miasteczko''. Nie pośpi się dłużej - inna sprawa, że w moim przypadku akurat sen był kwestią umowną - umówmy się - spałam jak zając pod miedzą - z różnych powodów - takich jak ból, obecność drenu z boku, stres itd. Jednak do rzeczy, nie pośpi się, bo już od godziny szóstej zaczyna się mierzenie temperatur, ciśnienia, podłączanie kroplówek. Potem czas na sprzątanie sal. Salowe z mniejszą lub większą skrupulatnością myją podłogi, odkażają parapety, szafki, sprzątają łazienki.
Obchód lekarzy. Tutaj lekarz jak posąg staje nad Tobą, niczym władca zawiadujący Twoim obecnym stanem. Zauważyłam, że sporo pacjentek o rzeczywistym aktualnym stanie zwierzy się pielęgniarkom, lekarzowi odpowie tylko na zadane pytania. Na niezadane..przemilczy. Ja zawsze miałam pakiet pytań i zestaw odpowiedzi ale fakt, że nie z każdym lekarzem kontakt jest taki sam... Nie ważne, trzeba uzyskać maksimum dla siebie, inaczej leży się w niepewności.
Śniadanie. Gdy nagle okazuje się, że musisz przejść tylko na płyny (po operacji) smak herbaty - nawet tej szpitalnej jest luksusem. Przy bezsmakowym kleiku posiada smak herbacianego nektaru..:) Zmiksowana zupa nie jest fajna ale jem ją z sucharkiem, który z kolei też robi swoje...
Każdy kto wchodzi do szpitala, wygląda tak codziennie, normalnie. Kobiety umalowane, uczesane... Następnego dnia każda z nas wygląda już jak tzw. sierotka Marysia, w piżamce, koszuli, tudzież szlafroczku. Wygląd ma znaczenie drugorzędne...inne sprawy stają się ważne, najważniejsze. W szpitalu każdy z pacjentów staje po tej samej stronie barykady...walki o zdrowie. Ludzie, których poznajesz, są różnego pokroju. Od najskromniejszej pani, która całe życie spędziła w swojej niewielkiej miejscowości aż do wykształconej elegantki, odbierającej co chwilę telefon, mówiącej raz po włosku, za chwilę po angielsku... Po operacji telefonu już nie odbiera - leży cichutko i odpoczywa.
Można nawiązać ciekawe kontakty - mnie akurat tak się udało. Każda z dziewczyn inna, każda taka sama w tym miejscu... Przed operacjami słychać ciche modlitwy, czuć napięcie i strach. Po operacji zawsze ważne jaka pielęgniarka ma akurat dyżur - surowa służbistka, czy pielęgniarka z prawdziwego zdarzenia, czyli taka, która pocieszy w odpowiednim momencie, a kiedy trzeba, powie bardziej stanowczo. Obiad, kolacja, telewizor na monety i tak zagłuszany naszymi rozmowami... Kolejny obchód lekarzy.
Tak, czy inaczej tydzień w szpitalu to długo i cieszę się, że jestem już z powrotem... Czeka mnie teraz dalej odpowiednio ustawiona dieta, w której nie zabraknie np. kaszy jaglanej...
Przy okazji - znacie jakieś fajne przepisy z nią w roli głównej..?;)
CAŁUSY
Aga
cieszę się razem z Tobą, że już wróciłaś i wracasz do zdrowia ;D
OdpowiedzUsuńa przepisów z kaszą niestety nie znam... całusy :*
Dziekuje kochana. A przepidow juz troche mam, jeszcze poszukam. Dobrej nocy.
UsuńKochana Aguś... nie mogłabym ująć lepiej szpitalnej historii... znam ją z autopsji paru dni wstecz.. Pierwszego dnia po operacji dobrze nie wspominam, choć opiekę miałam bez zarzutu. Naszły mnie takie same jak Ciebie refleksje.. W obliczu choroby, walki o zdrowie wszyscy jesteśmy równi... Zdrowie zaś to priorytet w codziennych zmaganiach, dlatego musimy o siebie dbać!
OdpowiedzUsuńJa na razie coś jeszcze nie mogę się zebrać do blogowania, ale pracuję nad tym...;)) Tym bardziej Ciebie podziwiam :)
Dużo zdrówka Aga!!!
Ściskam mocno!
Kochana... to widzisz prawie w tym samym czasie lezalysmy... Uwazaj na siebie, zdrowka moc zycze!
UsuńJa dochodze do siebie powolutku, choc slaba jeszcze jestem. Usciski kochana, spokojnej nocy...
Też tamten tydzień z córcią w szpitalu leżałam i jak te sierotki Marysie :)))) Życzę byś jak najszybciej doszła do siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Marta
O to mam nadzieje, ze juz wszystko w porzadku... Pozdrawiam
UsuńNiestety przepisów nie znam ale na nieszczęście znam ten szpitalny klimat:) Świetnie to wszystko opisałaś:) Tak jak mówisz z lekarzami na wizytach ciężko jest się dogadać:/ Ja sporo czasu spędziłam w szpitalu leżałam nawet po 2 miesiące więc wiem sporo na ten temat :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci duużo zdrówka bo to najważniejsze :)
Wspolczuje.. To naprawde nieciekawe przezycie. Jednak jak trzeba to trzeba dla zdrowia. Duzo zdrowka rowniez zycze. Buziaki
UsuńKochana - dobrze ,że już Jesteś w domku ♥ Historie szpitalne też znam. Mogę się pod nimi podpisać ;)
OdpowiedzUsuńKuruj się i myśl dobrze. A z jaglanej wyczarujesz wszystko:) Zależy tylko co można do niej dodać. Znaczy jakie są zalecenia. W razie przepisów - służę pomocą :)) Ogromnie przytulam ♥
Kochana bardzo Ci dziekuje-w razie czego bede sie zglaszac:) sciskam ogromnie!
UsuńDużo zdrowia :* Mam przepisy na kaszę jaglaną, ponieważ jestem posiadaczka ksiażki "zaskakująca kasza i ryż". Problem w tym, że dziś szukam jej od rana i znaleźć nie mogę, jak dorwę to prześlę :)
OdpowiedzUsuńOk dziekuje bardzo! Juz troche wyszukalam przepisow ale tego nigdy nie za wiele... Pozdrawiam:)
UsuńWysłałam maila :)
UsuńCzy ja też mogę dostać takiego maila z przepisami??:)
UsuńZdrowia w takim razie życzę ci moja droga :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziekuje:))
Usuńzdrówka! dochodź do siebie:)
OdpowiedzUsuńwielkie dzieki!
UsuńJa swoj pierwszy powód w szpitalu inaczej wspominam, ale to nie był Polski szpital ;))) posiłki dostawałam takie, że czułam się jabym w jakieś restauracji była a nie szpitalu. Problem w tym, że ja tam trafiłam z ciężką alergią pokarmową, o której ani ja, ani lekarze nie mieli pojecia, więc generalnie truli mnie dalej tymi posiłkami - ale dobre były :)))
OdpowiedzUsuńWracając jednak do Ciebie Kochana - zdrówka, dużo zdrówka, ja zawsze powtarzam, że to jest coś, co jest nam w życiu najbardziej potrzebne, bo na całą resztę można zapracować samemu. Trzymaj się Kochana!!!
Doladnie tak, zdrowie jest najwazniejsze, bez tego nie ma nic.. Ja akurat i tak nie moglam jesc nic innego niz w plynie, takze w sumie nie mialam wyjscia... Jednak zdecydowanie w polskich szpitalach luksusow nie ma...;) I Tobie kochana duzo zdrowia zycze, zeby sie z dala od lekarzy trzymac! buziaki!
UsuńByłam dwa razy,nie licząc porodu i nie wspominam tego dobrze.Potworny stres,załamanie psychiczne można by powiedzieć...oby nigdy więcej!! Zatem zdrówka Ci życzę!
OdpowiedzUsuńBuźka
Oby nigdy wiecej - tego sie trzymajmy! Buziaki Beti!
UsuńDbaj Aga o siebie . Ja dobrze wiem co To szpital.
OdpowiedzUsuńA co do kaszy jaglanej … własnie zakupiłam:) jestem po wizycie u dietetczyki:)) Tobie polecam wyrzucic mięso z menu.
Ja to zrobiłam rok temu i nie załuje:)))
Miłego dnia dla ciebie :))) kisss
Kochana ja za miesem akurat nigdy nie przepadalam, takze nie bede miala z tym problemu..;) Kasza jaglana coraz bardziej mi smakuje - na razie wersje na slodko:)
UsuńBuziaki wielkie..
Ja byłam w szpitalu kiedy wycinali wyrostek i nie wspominam tego dobrze...wróciłam z gigantyczą depresją...dlatego życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia...
OdpowiedzUsuńStaram sie dbac o siebie kochana. Mam nadzieje, ze bedzie lepiej.. buziaki!
UsuńBiedulko Ty moja :** tulę mocno! ;*
OdpowiedzUsuńKuruj się i dbaj o dietę ;*
Niedługo wszystko wróci do normy, zobaczysz ;*
Mam taka nadzieje Martus... Mocno sciskam i dziekuje.
UsuńSerce kochane szybciutko do zdrowia wracaj !!!
OdpowiedzUsuńhmmm przepisów nie znam, ale używam po prostu jak ryżu i kaszy :)
Pozdrawiam ciepło :**
Staram sie kochana. Dziekuje Ci. Sciskam mocno!
UsuńDobrze, że już jesteś w domu, bo nigdzie tak szybko nie dochodzi się do kondycji jak w nim :) Dużo zdrowia życzę :) Co do kaszy jaglanej, to jestem od niej uzależniona od ponad 2 lat i bbb polecam. Piękna skóra, paznokcie i zdrowy organizm, bo wymiata wirusy i bakterie. Jem ją na śniadanie, bo ważne by rano rozgrzać żołądek. Kasza jaglana musi być dobrze wypłukana, to podstawa. Niemniej mało kto wie, że jeszcze lepiej jest ją prażyć przed ugotowaniem. UWAGA: trzeba mieszczę bo się przypala. Podam takie proporcje, można zmieniać: 100 ml kaszy prażymy chwilkę w garnuszku mieszając (zrobi się biaława i ślicznie pachnie orzechowo), potem można ją wsypać na sitko i pod gorącą wodą przepłukać. Potem wlewam do garnuszka 200 ml wody (i wrzucamy kaszę). Ja najpierw wrzucam pokrojone jabłko, dodaję trochę kurkumy, potem kaszę i na wolnym ogniu się to gotuje aż wchłonie wodę (ok 5- 7min.), pod koniec dodaję cynamon.Potem na chwilę przykrywam. Następnie wykładam do miseczki, dosładzam odrobiną miodu i polewam 2 łyżkami oleju budwigowego, który podkreśla orzechowy smak kaszy. Olej ten, by nie tracił właściowości nie może być dodawany na b gorące potrawy. Można dodawać do kaszy co kto lubi. Wolę na słodko.... :) Generalnie polecam książki p. Stefanii Korżawskiej, która podaje przepisy dla rekonwalescentów, bo tak myślę, że Ty najpierw potrzebujesz coś delikatengo i b lekkostrawnego. Tam jest fajny przepis na rosół z kaszy jaglanej i wiele innych. Warto też zainteresować się herbatką z czystka, ale najlepiej tą z Niemiec lub Turcji. Najlepsza jest dr Pandalisa, ale okropnie droga. Ściskam ciepło :)
OdpowiedzUsuńmiało być, że trzeba ją mieszać, bo się przypala :)
UsuńOgromnie Ci dziekuje za moc informacji-to teraz bardzo cenne dla mnie... Rzeczywiscie nie wiedzialam, ze mozna ja prazyc-ja najpierw zimna potem goraca woda plukam ale sprobuje. O tym oleju tez nie slyszalam wczesniej - ktos poradzil mi tez lniany. Dziekuje Ci serdecznie i pozdrawiam.
UsuńOj, dwa razy wyladowalam tak w tym roku. Mimo dosc traumatycznych przezyc, wspominam ten czas dobrze. Rewelacyjne dziewczyny i swietne pielegniarki mialy w tym duzy udzial. Troche mi tego potem brakowalo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrowka zycze :)
Rewelacyjne dziewczyny to i ja mialam. Pielegniarki-szczegolnie dwie bardzo fajne, reszta taka sobie.. Jednak mimo wszystko dobrze, ze juz jestem w domu, nie bedzie mi brakowac...a kontakt z dziewczynami mam nadal:)
UsuńSzpital,omijam z daleka. Dobrze,że już jesteś w domu.Pozdrawiam i życzę zdrówka;))
OdpowiedzUsuńEdi, gdybym tylko mogla, omijalabym ;)
UsuńZdrowka rowniez:)
O rany! Zaglądnęłam z rana i mnie ścięło! Wracaj do pełnej formy migusiem a co do kaszy zajrzyj na Smakoterapię - tam pani Iwona potrafi z jaglanki nawet lody zrobić:)) Pozdrawiam ciepło i życzę zdrówka:))
OdpowiedzUsuńDzieki Ci za ten adres, zajrze i tam:)
Usuńpozdrawim cieplutko, milego dnia:)
Brrr ... Nigdy nie leżałam w szpitalu i mam nadzieję że tak pozostanie jak najdłużej. Dużo słyszałam od koleżanek jak traktowane są pacjentki i czasami włos się jeży i aż nie chce się wierzyć że mamy XXI wiek. Nic nie usprawiedliwia obdzierania pacjenta z godności, a mam wrażenie że największym problemem polskich szpitali jest właśnie znieczulica. Aga życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i dużo uśmiechu. Ps. Kasza jaglana to fajna babka, warto sie zaprzyjaźnić :) Buziak
OdpowiedzUsuńI obys kochana pozostala jak najdalej od tej instytucji. Wiesz dobrze, ze choc w tym calym systemie znjda sie jakies ze dwie dobre duszyczki, bardziej wrazliwe. Tak bylo i teraz. Natomiast nie zmienia to faktu caloksztaltu. To ludzie tez w pewien sposob rozbestwili lekarzy, dajac np. lapowki. To powinna byc misja, jednak pamietaja o tym glownie zaraz po studiach a pozniej rutyna gra pierwsze skrzypce. Nie mowie, ze wszyscy, bo bylabym niesprawiedliwa ale duzo tak. Buziaki!
UsuńAgnieszko, wracaj szybko do zdrowia. Pewnie każdy ma jakieś szpitalne doświadczenia i zawsze są związane z cierpieniem i ogromnym stresem. Dbaj o siebie. Kaszy jaglanej też się uczę. Zapomniana trochę, zaczynamy ją doceniać na szczęście. :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego :)
dominika
Życzę dużo zdrówka! Niestety na kaszy się nie znam... nie jadam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko